Czasy szkolne
Czasy szkolne we wspomnieniach dawnych mieszkańców
Wielkimi krokami zbliża się 4 września, termin rozpoczęcie roku szkolnego. Jest to świetna okazja, żeby przypomnieć jak wyglądała szkoła dawniej. Sięgnijmy więc do wspomnień na ten temat, zebranych w trakcie realizacji projektu „Świadectwa”.
Osoby, które wzięły udział w projekcie „Świadectwa” chętnie wspominały swoje czasy szkolne, mówiły o dawnych kolegach, nauczycielach, ulubionych przedmiotach oraz zwyczajach związanych ze szkołą. Z nostalgią wspominały zwłaszcza swój pierwszy dzień w szkole.
Początek roku szkolnego był szczególnie ważny, tak zresztą jak i obecnie, dla pierwszoklasistów. Charakterystycznym zwyczajem, odnotowanym w Niemczech już na początku XIX wieku, występującym również współcześnie w niektórych regionach Polski (na Górnym Śląsku, w Wielkopolsce, na Warmii i na Kaszubach) było obdarowywanie dzieci idące pierwszy raz do szkoły tytkami (niem. Schultüte – torba szkolna). Te rogi obfitości – zwinięte z kartonu w kształt stożka lub ostrosłupa, pięknie ozdobione oraz wypełnione słodyczami i zabawkami – miały sprawić przyjemność a jednocześnie symbolizować wiedzę, która z biegiem lat wzbogaci życie osób ją zgłębiających.
Na stronie internetowej „Świadectw” można obejrzeć kilka wzruszających zdjęć bohaterów naszych wywiadów z wielkimi tytami
Zdjęcie z albumu p. Ute Blume
A teraz zajrzyjmy do ich wspomnień…
O dużej, wypełnionej smakołykami tycie wspomina Hans -Joachim Pfau, wówczas uczeń przeznaczonej tylko dla chłopców Katcholische Adalbertschule [parafialna Szkoła Katolicka Św. Wojciecha], przy dzisiejszej ulicy Robotniczej. Opowiada także o nauce pisania na tabliczce łupkowej oraz podręczniku do nauki abecadła [*1] z kolorowymi, pięknymi obrazkami, o swoim pierwszym piórniku z kompletem rysików i ołówkiem do rysowania. W pierwszej klasie nie było wyodrębnionych przedmiotów a nauczyciel przechodził płynnie od nauki pisania do prostych zadań arytmetycznych, od gimnastyki do nauki rysunku. Pod koniec roku uczniowie zaczynali już pisać i liczyć w zeszytach szkolnych, jednak w następnej klasie nadal jeszcze posługiwali się tabliczkami, doskonaląc umiejętność kaligrafii. Na przerwach szkolnych dzieci otrzymywały kakao i bułki – finansowane przez miasto a dostarczane przez elbląską mleczarnię Schröter. Na zakończenie roku w zwyczaju było robienie na schodach szkoły zdjęcia całej klasy wraz z nauczycielką.
Zdjęcie z albumu p. Hansa – Joachima Pfau
Erwin Mahlau – w latach 40 – tych uczeń wiejskiej szkoły powszechnej w Polder I w pobliżu miejscowości Terranova [Nowakowo] pamięta często zmieniających się, ze względu na powoływanie do wojska, nauczycieli. Z jego słów dowiadujemy się, że nauka w pierwszych klasach wiejskiej szkoły powszechnej również polegała przede wszystkim na nauce podstaw arytmetyki i ojczystego języka (czytanki, wypracowania ) oraz historii. Na zajęciach z wychowania fizycznego grano w piłkę nożną na niewielkim boisku szkolnym, w lecie kąpano się w pobliskiej rzece. Podczas, gdy chłopcy mieli zajęcia z wychowania fizycznego, dziewczęta uczyły się gotowania w kuchni szkolnej. W owych czasach wychowanie w szkole było surowe a normą było karanie za przewinienia biciem patykiem po rękach lub pośladkach, czasem nawet ciągnięcie za ucho. Do szkoły dzieci wiejskie nierzadko musiały kilka kilometrów dojść lub dojechać rowerem wiejską, nieutwardzoną drogą. Oprócz odrabiania lekcji do ich obowiązków należała pomoc w gospodarstwie i na polu. W wiejskiej szkole uczyło się kilkudziesięcioro dzieci, wszyscy w jednej klasie od pierwszego do ósmego roku nauki. Raz w roku dla uczniów a także dla ich rodzin organizowano wycieczki szkolne do Krynicy Morskiej, na pochylnie lub do Kadyn.
Heinrich Lemke, uczęszczający do dwuklasowej szkoły podstawowej w Groß Steinort [Kamionek Wielki] potwierdził, że w pierwszych klasach uczono pisma kaligraficznego (w odróżnieniu od późniejszej nauki na Zachodzie pisma drukowanego). Nieodzownym wyposażeniem ucznia była więc gąbeczka i szmatka do wycierania oraz rysik do pisania na tabliczce a także szkolny elementarz z zadaniami domowymi. Pisano je również na tabliczce, którą ostrożnie trzeba było pokazywać następnego dnia nauczycielowi, by nie zamazać pisma.
Zdjęcie z albumu p. Heinricha Lemke
Jak już wspomniano, w szkole panowała dyscyplina współcześnie nam nieznana. Uczniowie musieli siedzieć prosto, być starannie uczesanymi, regularnie sprawdzano im także czystość rąk. W pamięci Hansa Pfau pozostała jego pierwsza nauczycielka „dość młoda, ale bez zahamowań, jeśli nabroiliśmy. Miała silną rękę.” Winowajcę wyciągała ona za ucho z ławki , prowadziła przed całą klasę, pouczając przy tym o niestosowności zachowania i bijąc po dłoni kawałkiem rurki. „Przy cięższych wykroczeniach należało się położyć przez ławkę i dostawało się w pośladki”.[*2] Mimo tej surowej dyscypliny dzieciom zdarzało się jednak robić nauczycielom różne psikusy. Mama Marie – Luise Salden z rozbawieniem opowiadała jej np. o swoim dużym psie, który wędrował za nią do szkoły i ku uciesze wszystkich dzieci przeszkadzał w prowadzeniu zajęć a Hans Pfau wspominał, w jaki sposób usiłował uniknąć obowiązkowych szczepień.
Zdjęcie z albumu p. Marie-Luise Salden
Po szkole powszechnej młodzi ludzie często trafiali do miasta na naukę zawodu – najczęściej do szkoły handlowej lub gospodarczej, gdzie nauczano podstaw pracy biurowej lub gospodarstwa domowego. Spośród szkół zawodowych w Elblągu wśród dziewcząt popularna była szczególnie Frauenfachschule/ Madchenberufsschule [Wyższa Szkoła Zawodowa dla Dziewcząt] na Königsbergerstraße 52 [dzisiejszy Zespół Szkół Gospodarczych przy ul. Królewieckiej 128], zwana potocznie Klopsakademie [Akademia klopsa]. Jej początki związane są z otwartą w 1919 r. przy obecnej ul. Zacisze 11 Miejską Szkołą Zawodową dla Dziewcząt [Stadt Madchenberufs-schule], kształcącą gospodynie domowe oraz robotnice dla zakładów usługowych oraz drobnych manufaktur działających w Elblągu. Szkoła ta przeniesiona została później na ulicę Królewiecką, do budynku zbudowanego w latach 1926 -1929, gdzie mieściła się jako Państwowa Szkoła Zawodowa Gospodarstwa Domowego dla Dziewcząt oraz wspomniana już Wyższa Szkoła Zawodowa dla Dziewcząt.
Hannedore Holm, wcześniej uczennica Schichauschule przy dzisiejszej ulicy Robotniczej określiła Klopsakademie, jako „przygotowanie do małżeństwa, gdzie młode panny uczyły się gotowania, prania, prasowania i szycia”. Po roku spędzonym w tej szkole Pani Holm uczyła się jeszcze zawodu kreślarki w Zakładach Schichaua, gdzie później pracowała aż do zamążpójścia.
Na naukę szycia i haftu, tak ważną dla przyszłej panny młodej, dziewczęta z Elbląga
i okolic, zwłaszcza z tzw. „dobrych domów” wybierały się często aż do Królewca. Jak wspomina Marie – Luise Salden i Sabine Hetz uczono je w domu lub na pensji także literatury i muzyki klasycznej oraz sztuki.
Joachim Schmitz wspomina o czasach szkolnych swojej mamy, która po nauce w Trusoschule [obecnie Szkoła Podstawowa nr 4 przy ul. Mickiewicza 41], zbudowanej w latach 1912-1913, uczęszczała do szkoły handlowej a później jako praktykantka, następnie jako stenotypistka pracowała aż do ślubu w biurze m. in. w zakładach Komnicka i Schichaua. W owym czasie było bowiem w zwyczaju, że po zamążpójściu dziewczęta przestawały pracować i zajmowały się wyłącznie domem. Joachim Schmitz wspomina także swojego ojca, który był szanowanym nauczycielem zawodu u Schichaua i ze względu na wykonywaną profesję wymagano od niego nienagannego zachowania oraz przestrzegania surowych obyczajów. Jako powszechnie znanemu kierownikowi praktyk nie wypadało mu np. zbyt często przebywać w lokalach gastronomicznych.
Najwięcej o zwyczajach w przedwojennej szkole średniej możemy się dowiedzieć ze wspomnień Karla Paetscha. Po czwartej klasie wiejskiej szkoły podstawowej w Fischerkampe [Kępa Rybacka] oraz w Ellerwald 2 [Adamowo], zaczął on uczęszczać do męskiego Reformowanego Gimnazjum Realnego w Elblągu, które w 1931 roku otrzymało imię Heinricha von Plauen [Reform Real Gymnasium Heinrich von Plauen]. Mieściło się ono w gmachu obecnego Urzędu Miasta Elbląg przy ul. Łączności 1, przeniesione tu z obecnej ul. Wapiennej (budynek internatu), gdzie funkcjonowało od 1837 roku.
W gimnazjum w klasach było po około 30 uczniów każdy przedmiot wykładał już inny nauczyciel a czasem zmieniana była również sala zajęć. Uczniowie pochodzący z okolicznych terenów wiejskich dojeżdżali do szkoły rowerami, nierzadko nawet 10 km, czasami wąskotorową koleją nadzalewową (np. z Tolkmicka) a nawet Koleją Rzeszy [Reichsbahn] z terenów jeszcze dalej położonych.
W gimnazjum były specjalne wydzielone sale, w której odbywały się lekcje geografii oraz chemii, zaś lekcje botaniki były często prowadzone w przyszkolnym ogrodzie.
W gabinecie chemicznym przeprowadzano drobne eksperymenty. „Było to pomieszczenie, które odróżniało się od normalnej klasy tym, że z przodu nie było normalnej katedry nauczycielskiej tylko mały stół warsztatowy, gdzie można było robić chemiczne albo fizyczne eksperymenty. Uczniowie siedzieli „schodkowo” tak, żeby każdy miał widok na ten warsztat”.
Oprócz matematyki i języka ojczystego wykładano łacinę i język angielski. „I chociaż to już były lata wojenne i Anglicy nie byli z nami zaprzyjaźnieni to angielski był wykładany.”
Lekcje muzyki prowadzone były przez pedagoga ze szkoły muzycznej w specjalnej sali z fortepianem. Jak wspomina Karl Paetsch polegały one nie na śpiewaniu konkretnych melodii, tylko na żmudnych ćwiczeniach głosowych.
Zajęcia gimnastyczne odbywały się w sali gimnastycznej, bogato wyposażonej w sprzęt sportowy, nieznany dotąd uczniom szkoły podstawowej. Było to podciąganie się na drążku, wspinanie się na linie a także inne intensywne i interesujące ćwiczenia, zwłaszcza dla chłopców. Na zajęciach z wychowania fizycznego grało się także w piłkę. „Nie było wprawdzie boiska do piłki nożnej, jednak można było grać w dwa ognie a także w różne inne gry z użyciem piłki (wielkości piłki nożnej, ale nieco bardziej miękkiej.”
W szkole nie było stołówki, ale na dziedzińcu podczas przerwy sprzedawano mleko, dostarczane za niewielką opłatą przez mleczarnię Schröder z Elbląga.
Gimnazjum została już w lecie 1944 przekształcona w lazaret i wszyscy uczniowie ze szkoły Heinricha von Plauena musieli uczyć się w systemie zmianowym, tzn. przed – i popołudniem w żeńskim liceum, w Auguste Viktoria-Schule [dzisiejsze I Liceum Ogólnokształcące przy ul. Pocztowej 2]. W budynku tym, powstałym w latach 1873- 1875, mieściła się Hohere Tochterschulee [Wyższa Szkoła dla Dziewcząt], a po jej rozbudowie w latach 1911-1912, żeńskie Liceum im. Cesarzowej Augusty Wiktorii
Zmianowość została wprowadzona dlatego, że nie można było prowadzić wtedy zajęć jednocześnie z dziewczętami – w jednym tygodniu chłopcy byli przedpołudniem, a dziewczyny popołudniem, a w kolejnym tygodniu odwrotnie.
Więcej o tym, gdzie mieściły się przed wojną niektóre elbląskie szkoły przeczytać można na stronie:
http://tomaszstezala.pl/index.php/ElblągElbing/edukacja-w-przedwojennym-elbingu.html
http://info.elblag.pl/?id=niezbednik_&pid=17&strona=1#ixzz3aDIgE6Qb
oraz w artykułach Kazimierza Wajdy – Oświata i Kultura, „Historii Elbląga”, t. III, cz. 2, s. 116-157
Marka Andrzejewskiego – Oświata i Kultura w „Historii Elbląga”, t. IV., s. 71-78.
[*1]tabliczka łupkowa
[*2]kary w szkole – szczepienie