Boże Narodzenie

Adwent to czas przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia. Osoby z którymi przeprowadzano wywiady w ramach projektu „Świadectwa”  interesująco opowiadały o tym okresie, o przygotowywanych wówczas potrawach oraz zwyczajach świątecznych.

Niezwykle ważnym elementem w czasie Adwentu były jarmarki adwentowe. Rozświetlonymi choinkami oraz straganami z pachnącymi smakołykami – marcepanem, ponczem, grzanym winem lub orzechami wprowadzały elblążan w świąteczny nastrój. Duży jarmark odbywał się przed ratuszem na Placu Fryderyka Wilhelma [dzisiejszy Plac Słowiański]. Dodatkową atrakcją, przygotowaną w tym okresie specjalnie dla dzieci był poruszający się na wystawie w wielkim domu towarowym Kusch & Ilgner model kolei parowej.

1

W sklepach organizowano wielkie przedświąteczne wyprzedaże, o czym świadczą liczne reklamy zamieszczane w ówczesnej prasie z tego okresu.

2

W domach w czasie Adwentu przygotowywano wieńce adwentowe, wieszane u sufitu. Stelaż wykonywany był z drewna, następnie ozdobiony zielonymi gałązkami choinki, długimi czerwonymi wstążkami z kokardami i czterema świeczkami.

Ważnym elementem przedświątecznych przygotowań były szopki. Przez cały rok zadaniem dzieci było zbieranie zużytych zeszytów, których okładki były trochę grubsze niż karton. Z materiału tego w okresie przedświątecznym wycinano scenki ze świętą rodziną, ozdabiając figurki kolorowymi papierami. Gotowe szopki stawiano później na parapecie okiennym i podświetlano z tyłu świeczką. Wyglądało to wieczorem bardzo nastrojowo, zwłaszcza na tle powstającego w mroźne dni szronu na szybach, topniejącego stopniowo pod wpływem ciepła i tworzącego nad szopką jasny łuk. Dzieci chętnie wędrowały także z wykonanymi przez siebie szopkami od domu do domu, śpiewając kolędy i zbierając dary w formie cukierków, jabłek itp.

3

Zdjęcie szopki wykonanej przez Pana Hansa – Joachima Pfau, podarowanej Muzeum Archeologiczno – Historycznemu w Elblągu

Hans – Joachim  Pfau wspomina podobną szopkę prezentowaną corocznie na spotkaniach dawnych mieszkańców Elbląga: „wybudowałem dużą szopkę z drewna brzozy i okleiłem ją też kolorowym papierem. Każdego roku ją wystawiamy i to zawsze jest radość ją zobaczyć, ponieważ po głównej stronie jest święta rodzina, po prawej stronie mam „Stary Świat” [„Alte Welt”- lokal], a po lewej stronie kościół św. Anny z wyciętym łukiem bramy. W ten sposób dawni mieszkańcy Elbląga przypominają sobie o swoim starym rodzinnym mieście Elblągu”.

 

Charakterystycznym dla Elbląga zwyczajem były tzw. Mateczki Adwentowe. Były to panie, przeważnie związane z fundacjami opiekującymi się biednymi – najpierw przy kościele Bożego Ciała, później szczególnie przy Ziesestraße [dzisiejsza ul. Browarna], przystrojone w czarne spódnice i białe fartuchy oraz narzucone na ramiona białe prześcieradła i słomiane kapelusze na głowach. Przechadzały się – najczęściej w parach, z koszykami na ramieniu – ulicami miasta, wstępowały do sklepów a także chodziły od domu do domu, zbierając prezenty w postaci naturaliów (jabłka lub ciasta) a czasem niewielkie datki dla swoich przytułków. Od napotykanych dzieci przyjmowały również karteczki z życzeniami dotyczącymi wymarzonych prezentów na Święta, pytając przy tym, czy były grzeczne i częstując cukierkami. Podobno przedstawione im życzenia zwykle się ziszczały.

4

Pocztówka ze zbiorów prywatnych.

Czas Adwentu wypełniony był także pieczeniem ciast oraz własnoręcznym wykonywaniem ozdób choinkowych i prezentów, szydełkowanych lub dzierganych na drutach, szytych i klejonych. W wypiekach bożonarodzeniowych bardzo chętnie uczestniczyły dzieci , pomagając przy wałkowaniu ciasta, wycinaniu i ozdabianiu ciasteczek biszkoptowych oraz pierników w kształcie gwiazdek, ptaszków lub serc a także wytrawnych orzechów pachnących imbirem [niem. Pfeffernüsse].  Pani Waltraud Soltau wspomina: „Czas Bożego Narodzenia był piękny. Pamiętam go bardzo dobrze. Pachniało wypiekami i kiedy mnie pani o to zapyta to jeszcze czuję ten zapach w nosie. …Piekliśmy ciasteczka, później one były stawiane przy oknie, żeby bożonarodzeniowe anioły mogły je odebrać.” Ciasteczka przechowywano w puszkach, żeby do świąt pozostały chrupiące. Innymi przygotowywanym w tym czasie ciastami był piernik [tzw. Mürbchen], który musiał leżakować cztery tygodnie, aby stał się miękki a także makowiec [niem. Mohnkuchen, Mohnstriezel], strucle, drożdżówka i placek prochowy [niem. Pulverkuchen]  oraz oczywiście marcepan. Do tego ostatniego szczególnie chętnie przy rozdrabnianiu migdałów zatrudniano dzieci. Wspólna praca stwarzała możliwość dłuższego wspólnego przebywania z rodzicami, zwłaszcza z mamami, które opowiadały wówczas dzieciom bożonarodzeniowe biblijne historie oraz śpiewały kolędy.

Marcepan [niem. Randmarzipan] był szczególnym ciastem regionu pruskiego, wypiekanym w domach, a także sprzedawanym w cukierniach i sklepach. Wypełniany marmoladą oraz lukrem i przyozdobiony galaretkami owocowymi, z wypalonym na brzegach wzorem – był to tzw. marcepan królewiecki [niem. Königsberger Randmarzipan].  Ciasteczka marcepanowe robiono najczęściej w kształcie serca i czworokąta, efekt zbrązowienia górnej krawędzi uzyskiwano przez podpalanie żelazkiem. Sztabkę żelazną ze środka żelazka wkładano do kuchenki lub pieca w salonie, trzymając aż do momentu rozżarzenia. Następnie umieszczano ją w żelazku i zdobiono nim ciasteczka, przytrzymując przy pomocy pogrzebacza lub długich szczypiec nad uformowanymi już brzegami marcepana, aż zrobiły się brązowe . To zadanie, a także mieszanie ciasta i inne prace wymagające siły, należało najczęściej do mężczyzn.

Dokładny opis przygotowywania i pieczenia tych ciasteczek znajdziemy we wspomnieniach Pani Janne Neumann, z którą wywiad przeprowadzono w Kaliningradzie: „Ten marcepan królewiecki jest czymś szczególnym! Jest znany na całym świecie, a nasza rodzina zachowała tradycje ich wyrobu. Surowa masa składa się z gotowanych migdałów, które się obiera i mieli. Później miesza się tę masę z wodą różaną, co jest bardzo ważne…No i oczywiście cukier puder…Wyrabia się ciasto. To jest bardzo pracochłonne, bo musi zostać wyrobione. Trzeba zostawić je na noc. Następnego dnia ciasto można rozwałkować. Później wykraja się kształty: serca, koła czy też coś podobnego. I te kształty pokrywa się paskiem. To jest tzw. królewiecki marcepan z obrzeżami [niem. Randmarzipan]. Mogłam zawsze kroić te paski. Miałam linijkę i musiałam wycinać paski o grubości jednego centymetra. Te paski były owijane wokół kształtów, które były wcześniej wycinane. Kleiło się to wszystko z białkiem jaja, wtedy mieliśmy już kształt i obwódkę, ale brakowało wzoru. Szczypcami do cukru wykłuwało się wzór i teraz miało miejsce właściwe pieczenie. Te marcepanowe „ciasteczka” kładło się na wafle. Wafle trafiały na blachę. Blachę wsuwało się do piekarnika, ale grzejącego jedynie od góry. Dół miał być zimny. Moja mama zawsze wsadzała na dół piekarnika kawałek lodu, żeby na dole się nie przypaliło. Pieczenie było stosunkowo krótkie, to z górnym nagrzewaniem. Dlatego właśnie królewiecki „Randmarzipan” nazywał się podpiekanym marcepanem. Później, kiedy był już schłodzony, wypełniany był białą masą cukrową albo pyszną, gorzkawą kuwerturą. To była ciemna czekolada, a czasem moja mama dodawała kawę, żeby miało wspaniały smak mokki”

5

Strona z przepisem na marcepan z wydanej w roku 2015 książki Artura Wasielewskiego „Kulinaria żuławskie”

 

Na wigilię przystrajano wysoką zieloną choinkę. Zakupywano ją najczęściej u rolników z Wysoczyzny Elbląskiej, którzy przed Bożym Narodzeniem przyjeżdżali do miasta. Prosto z wozów, którymi jeździli po ulicach można było nabyć drzewka we wszystkich wymiarach, po bardzo okazyjnych cenach.

Na choinkach zawieszano słodycze, np. kartofelki marcepanowe i kuleczki rumowe, polewane czekoladą lub lukrem krążki, posypane kolorową kruszonką [niem. Schokoladenkringel, kupowane w sklepie lub wykonywane samodzielnie.

Drzewko przystrajano prawdziwymi woskowymi świeczkami, bombkami i dużą ilością lamety oraz watą. Na czubkach zakładano szpice, np. w kształcie ptaszka lub gwiazdy ze słomy. Ozdoby choinkowe były często bardzo stare, przekazywane z pokolenia na pokolenie. Jeden z rozmówców wspomina: „Były papierowe gwiazdy, które były kolorowo pomalowane albo pozłacane. W środku był liczący ok. 4-5 cm średnicy mały, namalowany obrazek z jakimś świątecznym motywem. Za nim paliła się świeczka na gałązce. Świeczki umieszczało się dokładnie za tymi gwiazdami i były na nich piękne, plastyczne obrazki. Z bombkami obchodziło się bardzo ostrożnie, żeby w miarę możliwości mogły zostać przekazane następnemu pokoleniu.”

6

Zdjęcie z albumu rodzinnego Pana Hansa – Joachima Pfau

 

Dzieci nie brały udziału w przystrajaniu choinki, nie mogły jej nawet wcześniej oglądać, żeby jej rozświetlony widok stanowił dla nich niespodziankę. I oczywiście także to, co znajdowało się pod drzewkiem.  Drzwi do salonu otwierano dopiero w samą Wigilię, przywołując czasem całą rodzinę dźwiękiem dzwoneczka lub nastrojową muzyką. Odśpiewywano najpierw kolędy, dzieci recytowały wyuczone specjalnie na tę okazję wierszyk, czasami czytano opowieści wigilijne. Oczywiście dla dzieci najważniejsze były paczki leżące pod choinką. Organizowano często Św. Mikołaja [niem. Weihnachtsmann], żeby utwierdzić w nich wiarę, że to on właśnie przynosi prezenty. Dzieci pod choinką znajdowały lalki, klocki, różnego rodzaju drewniane zabawki, jak koniki na kijku, czołgi czy armaty oraz mebelki, ubranka dla lalek – często wykonane własnoręcznie w ukryciu przez rodziców.

Ze wspomnień Pani Marie – Luise Salden:Nasze lalki na Boże Narodzenie miały zawsze nowe ubrania, a dźwięk maszyny do szycia był tym, który zawsze słyszałam wieczorami.

Wraz z postępem lat wojennych prezenty były coraz skromniejsze. H. Lemke: ”Dawało się łyżwy, rzeczy, które musiałyby być kupione do szkoły tak czy tak np. obsadka na pióro…dawało się też coś ze starych zapasów, które się przechowywało, jako prezent.”

H.-J.Pfau: „…dostawaliśmy zabawkę- my dzieci. Czasem była ona po prostu nowo wymalowana. Ale tym co było zawsze, były haftowane chusteczki do nosa, to były skarpety albo białe podkolanówki już na lato. Te rzeczy dostawaliśmy jako świąteczne prezenty.”

Jeśli chodzi o spożywane przy świątecznym stole potrawy, to oprócz omawianych już ciast rarytasem sprowadzanym specjalnie na Święta Bożego Narodzenia były pomarańcze, którymi – najczęściej po jednej – obdarowywano każdego z członków rodziny. Innymi daniami, wspominanymi przez dawnych mieszkańców Prus Wschodnich był karp na niebiesko, chrupiąca pieczeń z gęsi [niem. Gänsebraten] a także kwaśne klopsy i inne pieczone mięsa. Nawet, jeśli w ciągu roku żyło się skromnie, to jedzenie świąteczne musiało być różnorodne i bogate.

Ze wspomnień H.-J. Pfau: „W Wigilię otwierało się drzwi dużego pokoju, gdzie stały kolorowe talerze i wtedy było ciasto, marcepan i tak było aż do Nowego Roku. W tym czasie dla nas wszystkich drzwi dużego pokoju pozostawały otwarte i tam można było też jeść, co się chciało. Marcepany i ciasta były czymś, co zawsze było. Tym, co było dla nas pewną osobliwością, na którą cieszyliśmy się przez cały rok, była pomarańcza…To był wydatek, na który rodzice nie mogli sobie często pozwolić.”