Wielkanoc we wspomnieniach dawnych Elblążan
Potrawy wielkanocne
Dawni mieszkańcy Elbląg nie przestrzegali nadmiernie okresu Wielkiego Postu. Również wielkanocne śniadanie nie było tak obfite i różnorodne, jak królujące na polskich stołach. Charakterystycznym wielkanocnym wypiekiem był drożdżowy wieniec (warkocz) inaczej zwany wielkopiątkowym krążkiem, gdyż piekło się go już w Wielki Piątek. Był to słodki drożdżowy wypiek posypany z wierzchu kandyzowanymi owocami, skórką cytryny oraz kawałkami orzechów pistacjowych. Wewnątrz umieszczano pofarbowane jajka, a spożywany był w trakcie śniadania wielkanocnego. Bywało, iż oprócz jaj i pieczonych mięs na wielkanocnym stole znajdował się pieczony baran.
Wielkanocne zwyczaje
Popularnym zwyczajem, podobnie jak dzisiaj było farbowanie wielkanocnych jaj. W Wielką Sobotę, kobiety, częściowo jeszcze z naturalnych składników, jak łupiny cebuli, młode żyto, czy buraki farbowały jajka na różne kolory. Rzadkością było natomiast ich dodatkowe zdobienie w formie kresek, figur i znaków. Pisanki, nie były także zanoszone do kościołów i święcone. Rano, w Wielką Niedzielę jajka były chowane w przydomowych ogródkach lub parkach. Bywało, iż ukrywano je w trudno dostępnych miejscach w domu, jak meble, czy sprzęty.
Z samego rana, po przebudzeniu dzieci zaczynały poszukiwania. W tym kontekście mój dziadek był bardzo zręczny w chowaniu jajek. Mogło się nawet zdarzyć, że on schował jaja u góry, w lampie. I kiedy później na jesień albo Boże Narodzenie było duże sprzątanie to mogło się zdarzyć, że moja babcia znalazła jeszcze jakieś jajko na Boże Narodzenie, gdzieś w żyrandolu albo na szafie z ubraniami. (H.J.Pfau)
Równie często elblążanie w trakcie Wielkanocnej Niedzieli udawali się wraz z koszami wypełnionymi jajkami do pobliskich parków. Szczególnie chętnie wybierany był Vogelsanger Wald czyli dzisiejsza Bażantarnia. Rodzice skrzętnie ukrywali jajka w trawie pomiędzy drzewami, a następnie dzieci miały radość z ich poszukiwań.
Na Wielkanoc byliśmy zwykle w Bażantarni i pamiętam, że zawsze się dziwiłem, skąd zając wielkanocny wiedział, którędy będziemy szli? Zawsze leżały tam jajka wielkanocne. Schylałem się, podnosiłem i zaraz leżało następne. To było w Bażantarni [Vogelsanger Wald], którą odwiedzaliśmy często.(J. Requardt)
Obecnie zwyczaj chowania wielkanocnych jaj jest nadal kultywowany w kręgu kultury niemieckiej. Dzisiaj jajka są jednak wykonane z czekolady, a oprócz nich chowane są zajączki i inne smakołyki. Przed wojną czekoladowe jajka należały do rzadkości.
Wtedy nie mieliśmy jajek czekoladowych. Moi rodzice byli bardzo oszczędni i bardzo troszczyli się o nasze zęby. Głównie zatem kurze jaja, które były pofarbowane na kolorowo. (K. Paetsch).
Szczególnym zwyczajem praktykowanym śród młodych mieszkańców Elbląga, był tzw. Schmackostern, w trakcie którego młodzieńcy chodzili z gałązkami jałowca od domu do domu i smagali (uderzali) nimi po stopach, nogach, a nawet pośladkach młodych dziewcząt. Od smagania można było się wykupić ofiarowując młodzieńcom kolorowe pisanki, wielkanocne wypieki, czy inne niewielkie słodkości i podarunki.
Nie brałem w tym udziału. Byłem za mały. Schmackostern było w zasadzie zwyczajem dla młodych mężczyzn, którzy chodzili od domu do domu i rano ze swoimi rózgami na początku pukali do drzwi, zapewniali sobie możliwość wejścia i w miarę możliwości młode dziewczyny, które jeszcze leżały w łóżkach, bili rózgami po stopach. Chodzili od odrzwi do drzwi i mówili „Schmackostern, Schmackostern”. Są różne powiedzenia na ten temat i później to było zbierane, a więc jajka itd. Ale szli chłopcy w wieku od 10-12 lat. Tyle lat mieli chłopcy, którzy kultywowali ten zwyczaj. I naturalnie przy odwiedzinach pań ok. 30-tki chodzili starsi mężczyźni. (H.J.Pfau)
Autor: Alicja Janiak